Godziyny otwarcia

Pn - Nd 8:00 - 22:00

Adres

Mysłowice

BLOG

Romans z alkoholem. Wysokofunkcjonująca alkoholiczka.

kobieta w ciemnych włosach i zielonej koszuli, stoi tyłem, patrzy na czarną ścianę

Data dodania

10.04.2024

Kategoria

Robią karierę, są zadbane, „małpki” piją już w drodze do pracy. Maria: alkohol to mój pocieszyciel.

Z samotności, z tęsknoty, z przepracowania, z potrzeby rozrywki i zniwelowania stresu. Powodów picia jest wiele. Wysoko funkcjonujące alkoholiczki są wykształcone, mają dobrą pracę i pozycję społeczną, często rodzinę. Ale to wszystko do czasu.

– Przybywa ich — mówi sprzedawczyni jednego ze sklepów spożywczo — monopolowych na warszawskim Służewcu, w zagłębiu biurowców, siedzib firm i korporacji. – Klientki kupują rano „małpki”, piją w drodze do pracy, a potem zagryzają miętowymi gumami i pędzą do biura.

Sprzedawczyni opowiada, że w pandemii kobiety kupowały „małpki” i wracały do domu pracować, żeby jakoś przetrwać trudny czas i izolację. Kolejna fala klientek, tym razem kupujących wino, pojawia się w służewieckim sklepie wczesnym wieczorem. Niekiedy te same twarze. Teraz kobiety potrzebują się zrelaksować. Widać, że bywają zmęczone, zestresowane, samotne (choć część z nich ma rodziny: na palcu obrączka, na tapecie smartfona twarz dziecka).

Czasem ucinają krótką pogawędkę ze sprzedawczynią, czasem próbują się tłumaczyć („miałam ciężki dzień w pracy”, „zaprosiłam przyjaciółkę, robię kolację”). A czasem robią pospiesznie zakupy i wychodzą bez do widzenia.

(Nie) panuję nad tym.

Marlena (40 l.): – Mam zasady, sprawdzają się. Piję codziennie, ale tylko wieczorami. Nie więcej niż pół butelki. W weekend trochę więcej, ale sobota ma swoje prawa. Nie wiem, czy to się ze sobą jakoś łączy, ale każdej nocy budzę się o trzeciej, czwartej nad ranem i nie mogę spać. Czuję niepokój. Ostatnio mam napady paniki. Wstaję, chodzę po mieszkaniu, piję melisę, biorę magnez, ashwagandę, próbuję medytować. Przed szóstą zasypiam, a potem nagle dzwoni budzik. Jestem coraz bardziej niewyspana i rozdrażniona, co kilka dni kłócę się z mamą i z partnerem. On zarzuca mi, że za dużo piję i nie panuję nad tym. Prawie z nim zerwałam, kiedy zadzwonił na skargę do mojej mamy. Jestem dorosła, wiem, co robię. W pracy zarządzam 25-osobowym zespołem, muszę to gdzieś odreagować. Wino, serial, świece, muzyka i jest pięknie. Tylko na drugi dzień trochę smutno, trochę straszno.

„Alkohol to mój pocieszyciel”

Maria (33): – Sama wychowuję 7-letniego synka. Mąż zginął w wypadku samochodowym, kiedy młody skończył rok. Nie mam ochoty na psychoterapię, babranie się w ranach emocjonalnych. Psychiatra przepisał mi antydepresanty, brałam je rok. Po co się dalej truć? Wróciłam do pracy, szybko awansowałam. Daję z siebie wszystko, bo praca to moja „terapia”. Wstaję o 5 rano. Planuję dzień, robię w domu jogę. Jemy śniadanie, żartujemy. Odprowadzam synka do szkoły, potem lecę do biura.

Poświęcam się, jestem w pracy po dwanaście godzin. Synkiem po szkole zajmują się na zmianę obie babcie. Kiedy wracam do domu, czytam bajki dziecku, rozmawiamy, znowu daję z siebie maksa. Kiedy młody zasypia, po kilkunastu godzinach mam wreszcie chwilę tylko dla siebie. Robię drineczka, potem kolejnego. Leżę na sofie bez sił, słucham podcastów i audiobooków. Czasem płaczę z tęsknoty za mężem.

Zasypiam, a od rana znowu kierat. Alkohol to mój pocieszyciel. W piątki po pracy wychodzę z koleżankami— singielkami. Odpalamy się, upijamy. Czasami ląduję u kogoś w łóżku, a na drugi dzień żałuję, bo jednak robię to bez przemyślenia, „po pijaku”. Te znajomości nie mają kontynuacji, co mnie boli. Czuję, że picie wymyka mi się spod kontroli, ale nie wyobrażam sobie wieczorów na trzeźwo. Ostro pracuję, więc ostro piję…

Sączyć niewinnie

– Oczywiście, że znam takie przypadki z gabinetu. To powszechne zjawisko – przyznaje Robert Rutkowski, specjalista psychoterapii uzależnień, pedagog, coach, wykładowca akademicki, honorowy przewodniczący Mazowieckiego Towarzystwa Rodzin i Przyjaciół Dzieci Uzależnionych „Powrót z U”.

Odpowiada tym samym na pytanie, czy zna wiele kobiet, które pracują ponad miarę i piją sporo alkoholu. Robiących karierę, postawionych w trudnych sytuacjach życiowych, zawodowych. – Ale skorygujmy pewną tezę. Otóż żeby się wpędzić w kłopoty, wcale nie trzeba dużo pić! Można sączyć, niewinnie i dyskretnie, wino czy inny trunek, i zjeżdżać po równi pochyłej, wchodząc w obszar destrukcji. Strat bowiem jest cała lista – komentuje terapeuta.

Rutkowski przyznaje, że jeszcze dziesięć lat temu zacząłby teraz analizować normy, lansowane przez różne nieaktualne od dawna źródła. – Od kilku lat już wiemy, że niestety każda, powtarzam: każda ilość alkoholu negatywnie wpływa szczególnie na organizm kobiety. Nie ma tzw. bezpiecznej dawki, nawet jeden kieliszek bywa zagrożeniem. Wieloletnie badania nad pijącymi osobami prowadziła m.in. Fundacja Melindy i Billa Gatesów, a owe nieprzyjemne konkluzje opublikowało najważniejsze czasopismo naukowe na świecie, „The Lancet”. Otóż po 26 latach badań okazało się, że każda ilość alkoholu może wywołać duplikację uszkodzenia DNA. Etanol, zawarty w alkoholu, uruchamia w mózgu i organizmie lawinę mikrouszkodzeń, o których nie mamy pojęcia.

Szczególnie negatywnie alkohol dotyka kobiety, mające z natury bogatą gospodarkę hormonalną – wyjaśnia.

Alkoholik wysokofunkcjonujący (HFA, z ang. High Functioning Alcoholics) zaprzecza powszechnemu wyobrażeniu osoby z nałogiem. W tej grupie są i kobiety, i mężczyźni, zwykle świetnie wykształceni, odnoszący sukcesy, mający karierę i niejednokrotnie także udane życie osobiste, towarzyskie. Zadbani, często bardzo atrakcyjni.

Ale wszystko do czasu, bo nawet jeśli przez ileś lat udaje im się łączyć jakże liczne obowiązki z piciem alkoholu, to czar w końcu zawsze pryska. Nieraz po kilku, kilkunastu latach picia i funkcjonowania na najwyższych obrotach. Czasem dochodzi do wypadku spowodowanego (pod „wpływem”), do zachorowania (m.in. zapalenie trzustki, depresja, cukrzyca, nowotwór), do utraty bliskich (ktoś odchodzi) lub pracy (zawalanie obowiązków, zrobienie czegoś nieprzyzwoitego).

Ambitne, pracowite

Już w 2011 r. Wyższa Szkoła Pedagogiki Resocjalizacyjnej w Warszawie przebadała pracowników 13 banków i 21 koncernów w stolicy oraz w kilku dużych miastach. Wykazano, że wśród pracowników korporacji niemal co piąta osoba wypija alkohol codziennie, a 40 proc. kilka razy w tygodniu.

„Badania epidemiologiczne wskazują, że coraz częściej mamy do czynienia z tak zwanymi alkoholikami wysoko funkcjonującymi w populacji osób uzależnionych od alkoholu. Wydaje się, że częstość występowania tego rodzaju obrazu uzależnienia wciąż pozostaje niedoszacowana. Poza mechanizmem iluzji i zaprzeczeń stwierdzanym powszechnie wśród osób uzależnionych, cechy takie jak: posiadanie rodziny, zatrudnienie i osiąganie wysokiego dochodu, znacząco utrudniają otoczeniu zauważenie problemu alkoholowego”.

Takie wnioski znajdziemy w pracy badawczej pt. „Obraz alkoholika wysoko funkcjonującego” (autorzy: Kamila Jończyk, lek. Karolina Wilczyńska i dr hab. n. med. Napoleon Waszkiewicz, związani z Kliniką Psychiatrii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku). Takie osoby są „postrzegane przez otoczenie jako ambitne, pracowite i odnoszące sukcesy, charakteryzują się jednak pewnymi cechami, które nie powinny pozostać niezauważone. Należą do nich: aktywne poszukiwanie okazji do picia, częste spożywanie znacznych ilości alkoholu, uzasadnianie picia potrzebą zrelaksowania się, nieudane próby kontrolowania ilości wypijanego alkoholu czy stopniowe wycofywanie się z kontaktów z osobami niepijącymi”.

Patrycja i Sławek, trzydziestokilkulatkowie, są parą od poprzednich wakacji. – Poznaliśmy się na parapetówce u wspólnych, jak się okazało, znajomych. Upiliśmy się i wylądowaliśmy tej samej nocy w łóżku, u mnie. Wkrótce wyjechaliśmy z ekipą na camping do Bibione, na włoskie wybrzeże. Przez całe dziesięć dni piliśmy aperol i prosecco, od rana. Nie było jednej smutnej godziny. Słońce, morze, piasek, upał i my, radośni, wiecznie podpici – ironizuje Patrycja. I szybko dodaje: – Włosi piją wino codziennie i nikt im nie mówi, że są alkoholikami.

Utrata prawka i zdrowia

Po powrocie Patrycja ze Sławkiem kontynuowali zwyczaj wspólnego, regularnego picia aperolu i prosecco: bar, dom, posiadówki ze znajomymi. Ale Patrycja nosi w sobie lęk, że właściwie nie zna Sławka bez „dodatku” alkoholowego. – Jeszcze razem nie mieszkamy, ale każde nasze spotkanie zaczyna się lub kończy piciem alkoholu. Boję się, że ta relacja to jakaś ułuda, zakrapiana procentami. Kiedy pijemy, dużo się śmiejemy, robimy szalone rzeczy, aranżujemy kłótnie, a potem godzimy się przez seks. Prawdziwe życie tak nie wygląda. Sławek nie widzi w tym żadnego problemu. Oboje pracujemy bardzo ciężko, poza tym ja robię studia MBA, on chodzi na tai— chi, jesteśmy w formie– relacjonuje spokojnie Patrycja i wygląda to tak, jakby musiała przekonywać samą siebie, że wszystko gra.

Na koniec rozmowy okazuje się, że właśnie straciła prawo jazdy (i służbowe auto), bo jechała na kacu do pracy. Policja zatrzymała ją do zwykłej kontroli, alkomat zapiszczał jak szalony. Patrycja nikomu o tym nie powiedziała, wie tylko szef (zdawała mu auto) i Sławek, który uznał zdarzenie za „niezłe jaja”.

Niektórzy sądzą, że alkohol szkodzi tylko uzależnionym osobom. Część specjalistów uważa, że niewielka dawka raz na kiedy nie jest w stanie spowodować krzywd ani nałogu.

Robert Rutkowski podkreśla: – Nie trzeba być uzależnionym, by ponosić negatywne skutku konsumpcji etanolu. Nawet sporadycznie.

Dlaczego? – Alkohol jest niezwykle silnym środkiem neurotoksycznym i rakotwórczym. Uszkadza tzw. substancję białą i korę przedczołową. Nawet jeśli wypijesz, a potem zrobisz przerwę, to alkohol i tak będzie powodował destrukcję mózgu jeszcze przez 6 tygodni, aż do 3 miesięcy. A ponieważ gospodarka hormonalna kobiet jest bardziej skomplikowana, one łatwiej zatruwają się alkoholem, przy mniejszej ilości. Znacznie wcześniej pojawia się też utrata zdrowia i spadek jakości życia.

Tak mi się chciało wina

Kobiety, które „wysoko funkcjonują” i piją alkohol, mają różny wiek, status, wykształcenie, majątek. Coś je łączy?

– Przychodzi pacjentka i zwykle mówi: „Panie Robercie, tak mi się chciało napić wina, że musiałam to zrobić”. „Myli się pani – odpowiadam. – Jest pani wyedukowana, potrafi pisać i czytać, doskonale zna pani wpływ alkoholu na zdrowie. Nie chce być pani osobą, która popełnia stopniowo samobójstwo, bo właśnie tym jest konsumpcja alkoholu. Ale organizm podsuwa pani wygodne procedury, kiedy chce się rozluźnić”. Oto odpowiedź: wszystkie kobiety, którą piją alkohol, zazwyczaj szukają odreagowania, odstresowania – mówi specjalista.

Zauważył, że powodem regularnego picia jest też popadanie w kryzysy życiowe, przy jednoczesnym odłożeniu logicznych argumentów zdrowotnych. Albo przy pewnego rodzaju… lenistwie. Najkrócej mówiąc: pijesz, zamiast poszukać czegoś, co ci służy.

„Najłatwiej” i pewnie czasem najprzyjemniej sięgnąć po butelkę wina albo kolorowego drinka. Włączyć serial albo przegadać wieczór z koleżankami czy partnerem (otwierając kolejne butelki). Jakie zdrowe zamienniki wchodzą w grę?

– Najbardziej stabilne kobiety uprawiają sport. Grają w tenisa, pływają w basenie, biegają, co najmniej dwa razy w tygodniu. Te kobiety trzeba promować, wspierać, pokazywać najbezpieczniejszą postawę. Jednak część osób wchodzi w destrukcyjne zachowania behawioralne i chemiczne. Od przygodnego seksu i romansów aż po różnorodne obsesje, nałogi. Najpopularniejszym i najprostszym sposobem radzenia sobie ze stresem jest mechanizm sięgania po alkohol – przyznaje terapeuta Robert Rutkowski.

Obwinia powszechny dostęp do alkoholu, a także, jak sam mówi, kartele alkoholowe. Firmy i agencje kierują do nas reklamy i medialne przekazy, w których kobieta tańczy z drinkiem lub sączy na plaży prosecco; tam jest naturalne, że ona pije w samotności. Słabsze jednostki, zdaniem Roberta Rutkowskiego, nabierają się na tę niezdrową wizję.

Paskudny romans

– Największą katastrofą dla kobiety i jej bliskich, także dzieci, jest wdanie się w obrzydliwy, paskudny, przemocowy romans z alkoholem – deklaruje Rutkowski. – Tutaj nie ma równowagi; cierpią nie tylko finanse, ale też zdrowie i wszystkie osiągnięcia życiowe.

Jak można pomóc zapracowanym pijącym?

– Niezbędne są dwa kierunki działania. Pierwszy to wiedza, jak alkohol dekonstruuje zdrowie i życie. Kolejny to regulacje prawne, których brakuje w Polsce. Przykład? Kobieta wraca po pracy, na stacji benzynowej tankuje auto. Albo wpada do całodobowego sklepiku po pieczywo. Wszędzie czekają na nią regały, wypełnione setkami butelek. Trunki są na pstryknięcie. A człowiek to istota krucha, która w kryzysie czy zmęczeniu sięga po alkohol automatycznie. Bez regulacji prawnych, np. okresowego zakazu sprzedaży, sama wiedza nam nie wystarczy – mówi Robert Rutkowski.

Wątków poświęconych wysoko funkcjonującemu alkoholizmowi są w sieci dziesiątki. Głównie kobiety opisują swoje problemy, nierzadko deklarują poczucie winy i dyskomfort. Najczęściej pada pytanie: „czy to już alkoholizm?”, są próby diagnozy.

Oto przykładowy wątek z forum: „Piję codziennie wieczorem prawie całą butelkę wina”.

„A ja minimum jedno piwo. Mam 22 lata”.

„Czerwonego nie lubię, tylko białe. Piję już od dłuższego czasu. Kiedyś piwo, potem wino musujące, teraz mamy modę na białe. Nie upijam się, ale odprężam się przy tym”. Oraz: „Nie czuję, żeby to był alkoholizm”.

Magdalena Kuszewska

Źródło: Newsweek

Data utworzenia: 31 marca 2024, 09:31